Niewykorzystany urlop przepadnie. Nowy kodeks pracy
Resort chce te zamiary wprowadzić w życie zaraz po wakacjach. Przede wszystkim nastąpią zmiany związane z urlopami, dniami wolnymi, a także z wymiarem czasu pracy.
Pracodawcy np. będą musieli utworzyć specjalne konto, na którym będą zapisywane wynagrodzenia za godziny nadliczbowe. Pracownik dostanie je, ale nie tak, jak dotychczas, pod koniec miesiąca tylko wtedy, gdy nie będzie mógł wykorzystać urlopu. Innym słowy, jeśli pracodawca odmówi pracownikowi udzielenia urlopu z przyczyn leżących po stronie firmy, to ten, na pociechę za utracony urlop dostanie pieniądze. Tyle, że będą one pochodziły z tego konta za nadgodziny. Czyli po prostu, będą to pieniądze, które pracownik zarobił.
Takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. w Niemczech, a władze UE chcą, żeby znalazło się w prawie pracy wszystkich krajów członkowskich.
Być może w tym roku urlop spędzamy po raz ostatni według reguł, które obowiązywały przez co najmniej ostatnie 40 lat. Resort, pracodawcy i związki zawodowe osiągnęły bowiem porozumienie w kwestii wymiaru urlopów, dni wolnych oraz czasu pracy.
Interesujące są zwłaszcza zmiany dotyczące wymiaru urlopu i dość kontrowersyjne zasady korzystania z urlopu na żądanie. Wprawdzie teraz Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ma dużo pracy z wnioskami w programie „Rodzina 500 plus” i nowymi świadczeniami dla uczniów „300 plus”, ale zaraz po wakacjach zajmie się nowelizacją kodeksu pracy.
Jego pierwsza zasada mówi, że wszyscy, bez względu na staż pracy i wszystkie inne okoliczności mają prawo do 26-dniowego urlopu. Ale za to niewykorzystany w ustawowym terminie urlop przepadnie. Wprowadzono bowiem instytucję przedawnienia urlopu. Po prostu, jeśli pracownik nie wykorzysta urlopu przysługującego mu za dany rok w tym samym roku, albo do końca pierwszego kwartału następnego roku urlop mu przepadnie, nawet jeśli składałby wiele wniosków o urlop, którego pracodawca mu odmówi ze względu na ważne interesy firmy. Jedyne o co w takiej sytuacji będzie mógł zrobić pracownik, to domagać się od pracodawcy rekompensaty finansowej w wysokości dwukrotności świadczenia urlopowego.
Ma też zostać zlikwidowany urlop na żądanie. Oficjalnie chodzi tylko o zmianę zasad. Pracownik nadal będzie mógł występować o krótki urlop – do czterech dni w roku, ale musi to zgłosić pracodawcy najpóźniej 24 godziny przed wzięciem dnia wolnego. Jest to zaprzeczeniem sensu urlopu na żądanie, który przecież bierze się w nagłych, niespodziewanych sytuacjach. Teraz wystarczy zgłosić taką potrzebę tuż przed terminem rozpoczęcia pracy.
Zapewne zostanie utrzymany dotychczasowy czas pracy. Pięć dni w tygodniu po osiem godzin, czyli 40 godzin w sumie tygodniowo. Dłuższa praca, czyli praca w godzinach nadliczbowych będzie wyceniana, ale tych pieniędzy – jak już informowaliśmy - pracownik nie dostanie pod koniec miesiąca, bo zostaną skierowane na specjalne konto. Pracownik będzie mógł je dostać tylko w kilku przypadkach: kiedy zostanie wysłany na bezpłatny (formalnie) urlop gdy np. firma przez jakiś czas nie będzie potrzebowała jego usług, bo spadnie zamówienie na produkty firmy. W takiej sytuacji także pracodawca mógłby mu obniżyć wymiar czasu pracy, np. do czterech godzin dziennie albo co drugi dzień. Za nieprzepracowany czas pracodawca będzie mógł wypłacić pracownikowi pieniądze z konta za godziny nadliczbowe. Również sam pracownik będzie mógł wystąpić o urlop bezpłatny, żeby dostać swoje, zapracowane w godzinach nadliczbowych pieniądze. Ale o tym, czy go dostanie zadecyduje pracodawca. Z konta za nadgodziny będzie mógł wypłacić pracodawca też należność za niewykorzystaną przez pracownika część płatnego urlopu.
Naturalnie, to o czym mowa, to wciąż tylko projekty. Muszą one zostać skierowane do Sejmu i zostać uchwalone jako nowelizacja ustawy Kodeks pracy. Muszą też zostać podpisane przez prezydenta i opublikowane w Dzienniku Ustaw. Minister pracy chciałaby, żeby zaczęły one obowiązywać od 1 stycznia przyszłego roku.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj